Nie wiem czy reklamować tego bloga czy nie, bo pewnie zaraz go usunę jak coś mi znowu odjebie. XD
Zawsze chciałam mieć otwartego bloga o mojej chorobie, ale po chwili uznawałam, że to niepotrzebne, albo znowu jakiś odklejony osobnik dzielący ze mną diagnozę traktował mnie ciężkim fochem i wyzwiskami, bo nie chciałam być jego/jej darmową terapeutką czy jakąś tam inną pomocą dla obrzyganych sierotek życiowych… I tak to leci.
Kurła, to że sobie radzę nie znaczy, że sama dobrze funkcjonuję i nie mam żadnych problemów ze sobą i ze światem. xD
Obecnie moim największym problemem jest zakupoholizm, który jest źródłem moich/naszych poważnych problemów finansowych. Terapeutka sugerowała mi znalezienie grupy dla uzależnionych od tegoż, ale tutaj w nowym miejscu jest ciężko z czymś na NFZ… Poza tym po ostatnim wciąż mam niesmak i wciąż nie wiem, czy jeszcze chcę kontynuować tę terapię. To już trzy lata, a nie można tego pchać w opór, bo odpadną koła i tyle będzie. A może właśnie już odpadły…
Brakuje mi takiego forum jak TP, mogłabym założyć sama, ale wiem, że przy pierwszych problemach je skasuję. Bo już nie mam siły użerać się z odklejeńcami, z ludźmi niebiorącymi leków, ćpunami, religijnymi pojebami i tak dalej (ja mam w drugą stronę, przez schizę jestem radykalną ateistką i nie przepadam za katolikami; “nie przepadam” to duży eufemizm). Na Evocie nie zamierzam pisać, a dlaczego to wie każdy, kto zna to forum. Tam już nawet nie trzeba srać na środku ani przyprowadzać dziada z babą, to jest po prostu jeden wielki pierdolnik. Do tego forum działa jak totalna kupa.
Jest tylko moje zamknięte forum dla znajomych, pewniaków, których znam kilkanaście lat i to tyle. Mam dość fochów i bluzgów, bo komuś znowu odjechał peron…
Ostatnio poza hajsem wyszło kilka problemów, na przykład taki, że mini van teścia zaliczył poważną awarię i prawdopodobnie już z racji wieku i przebiegu trafi na złom, a wiązaliśmy z tym autem spore nadzieje. No nie spore nadzieje, miało po prostu być naszym głównym narzędziem pracy. A to wywieźć stare meble na PSZOK, a to przywieźć rzeczy od mojej mamy… i dupa. I w sumie ręce mi przez to opadły i mam kwaśny nastrój.
Ale będzie dobrze, i wiem to.
Swoją drogą… Byłam sceptyczna co do dziennika wdzięczności. Kolega (zdrowy) mówi: co to wgl jest. Faktycznie, brzmi kiepsko, jak jakiś kołczing-srołczing i też myślałam, że to jakieś bzdety. Ale pomyślałam: spróbuję. Piszę te dzienniki już od ~tygodnia i widzę efekty. Jest mi łatwiej kiedy skupiam się na tym co dobre. Dodam, że gdyby -naście lat temu ktoś poprosił mnie, żebym wymieniła swoje zalety, wymieniłabym może dwa, max trzy punkty? Ale gdyby ktoś zapytał o wady, zabrakłoby papieru na świecie. Właśnie tak mam, szybko zapominam dobro, za to każde krzywe spojrzenie pamiętam po wieczność. Bycie paranoikiem zobowiązuje. A przecież to już nie te czasy, kiedy ludzie otwarcie zachowują się wobec mnie jak kurwy. Mózg i układ nerwowy pamiętają, ale mogę im pomóc w przekierowaniu się na nieco inne zapamiętywanie. I właśnie dlatego dziś, chociaż od rana czuję się kiepsko, też postaram się wypisać kilka tych punktów.
To tyle. Dobranoc. :)
Większości ludzi trudno jest podać swoje zalety, za to w długości listy wad można się prześcigać ;) ale jest tak jak mówisz: skupienie się na pozytywach naprawdę coś daje! i potem jest co raz łatwiej je dostrzegać :) I o to chodzi.
Trudno mnie Tobie doradzić co do Bliga… sam nam ich parę. Ale od niedawna pilnuje się co do treści na nich. Jeden jest dość pokaźny i jest na nim wszystko i nic. Na drugim postanowiłem umieszczać stare pomysły i metamorfozy . I grafikę. 3ci to taki ładny o tresciach ,które mogę pokazać kazdemu: rysunki z tabletu, filmy z yt, zdjęcia przyrody, i o początkach AI. I jak się rozrasta i co ja z tego mam.
…pomysl do jakiego odbiorcy chcesz trafić i jaką cząstkę siebie chcesz pokazać tym razem.
Zadałeś stosowne pytanie. :)
Swoją drogą, mam linki tylko do dwóch twoich blogów, zapodasz trzeci?
Ah ile ja kiedyś blogów pokasowałam, w które miałam do wylewania myśli i problemów. Na forach różnych tez siedziałam. Często jak się komuś trochę pomogło, to ta osoba oczekuje więcej i potem z empatycznej osoby robię się wredną babą, bo nie mam siły na ludzi ;p.
Kiedyś dziennik wdzięczności praktykowałam, ale coś gubiłam zapał do niego, a to faktycznie nie jest taka zła rzecz.